Na francuskich pchlich targach, zwanych tutaj brocante znajdziemy używane meble w całkiem niezłym stanie, ubrania, które często mają na sobie jeszcze metki, a czasem nawet dzieła sztuki warte tysiące euro. We Francji w każdej wsi, miasteczku czy mieście kilka razy w miesiącu organizowane są targi, na które przyjeżdżają tłumy ludzi. Korzystając z pięknej pogody wybrałam się na jeden z nich.
Na brocante pojawiają się zazwyczaj stali sprzedawcy, którzy wcześniej jeżdżą po wsiach, wykupują starocie, a następnie je odnawiają (choć nie zawsze) i sprzedają. Oczywiście jeśli sami mamy do sprzedania jakieś starocie czy ubrania, to jak najbardziej możemy je przywieźć z samego rana i rozstawić swoje stoisko. Pchle targi, zwane też zamiennie marché aux puces, rozpoczynają się zazwyczaj na początku wiosny, a ostatnie spotkamy w połowie listopada. Później, ze względu na pogodę i związaną z tym dużą wilgotność powietrza, która jest szkodliwa dla staroci czy mebli, brocante już raczej nie uświadczymy. Wyjątek stanowi oczywiście Paryż. W przyklejonej do miasta od północy miejscowości Saint-Ouen znajduje się największe skupienie pchlich targów na świecie, a każdy z nich ma charakterystyczną nazwę (Paul - Bert, Serpette, Vernaison, Biron czy Malik). Nigdzie indziej nie spotkamy takiej koncentracji antykwariuszy i sprzedawców mebli z drugiej ręki w jednym miejscu. Każdy z pchlich targów ma swoje godziny otwarcia, ale wszystkie bezwzględnie otwarte są w każdą sobotę, niedzielę i poniedziałek, a z powodu dużego zainteresowania swoje towary wystawiają na nich tylko profesjonaliści, którzy wynajmują swoje "miejsce" na minimalny okres trzech lat.
Co możemy znaleźć na brocante?
Odpowiedź jest bardzo prosta - dosłownie wszystko. Na początek meble, które znajdziemy we wszystkich możliwych kształtach i cenach. Jeśli mamy w domu jakąś złotą rączkę to warto zainwestować w starocie, które co prawda wymagają renowacji, ale kosztują grosze.
Najciekawszym znaleziskiem był na pewno hełm nurka głębinowego w idealnym stanie, ale spotkać możemy również instrumenty czy płyty winylowe.
Na średniej wielkości brocante swoje towary prezentuje około tysiąca sprzedawców, dlatego bardzo ważna jest prezentacja swoich produktów, a w tym niestrudzenie zwycięża garbus (bądź jego części), zwany we Francji coccinelle, czyli biedronką...
Na targu mamy niesamowity wybór porcelany, często zabytkowej, która niekiedy warta jest fortunę. Znajdziemy też mnóstwo książek, ubrań i zabawek dla dzieci.
Oprócz zabytkowych maszyn do pisania czy szycia, możemy również spotkać elementy wystroju kościołów. We Francji świecą one pustkami, więc parafie oddają handlarzom starociami klęczniki, ławki, a nawet stacje drogi krzyżowej.
We Francji na pchlim targu kupuje każdy, bo zawsze znajdzie tam coś dla siebie. Jest to też miejsce spotkań i wymiany najświeższych plotek. Oprócz pchlego targu, co tydzień w każdej miejscowości odbywa się regularny targ ze świeżymi produktami, a w okresach świąt - specjalne targi świąteczne.
Niezwykle urokliwe, artystyczne miejsce...Ciekawe, kiedy dane mi będzie zobaczyć Francję...
OdpowiedzUsuńO tak, a szczególnie, gdy znajdzie się jeszcze jakiś fajny drobiazg ;) Ostatnio jest mnóstwo promocji na loty do Paryża, więc może warto poprosić św. Mikołaja o taki prezent ;)
UsuńCudowne miejsce, z duszą. Idealne dla artystów
OdpowiedzUsuńTo prawda, szczególnie ten targ w Paryżu przyciąga tłumy artystów! :)
Usuńzawsze marzyłam o tym, żeby znaleźć się właśnie na takim targu :) wykupiłabym chyba prawie wszystko :-)
OdpowiedzUsuńMam zawsze właśnie taki problem :P
Usuń